geoturystyka@agh.edu.pl

Islandia – dzień 5

Ale to jeszcze nie koniec naszych przygód! Piątego dnia wyjechaliśmy w dalszą podróż trochę zmęczeni po nocnym czuwaniu, ale za to naładowani nową energią po zobaczeniu pięknej zorzy polarnej.

Naszym pierwszym przystankiem w tym dniu była plaża Ytri Tunga, która w odróżnieniu od innych plaż, które odwiedziliśmy miała żółty piasek. Znajduje się na półwyspie Snæfellsnes, który tego dnia postanowiliśmy objechać. Jest to jedno z najlepszych miejsc do obserwowania fok, które wylegują się tam na skałach wystających z wody. Występują tam dwa gatunki: foka pospolita oraz foka szara. Foka pospolita to najczęściej spotykany gatunek w wodach Islandii. Jest znacznie mniejsza od foki szarej, która jednak rzadziej wychodzi na brzeg. Jak można się domyślić również nam udało się wypatrzeć kilka z nich.

Spacerując po plaży natrafiliśmy także na białe kości leżące na ziemi. Okazało się, że są to pozostałości wielorybów. Podobno morze regularnie wyrzuca tam na brzeg ich szczątki.

Po spotkaniu z uroczymi fokami przyszła pora na drugi punkt wyprawy tego dnia, a zarazem na drugie podejście do jaskini lawowej! Tym razem odwiedziliśmy jaskinię Vatnshellir, która zlokalizowana jest na obszarze Parku Narodowego Snæfellsnes. Przez zejściem do środka dostaliśmy kaski, a także latarki. Już zaraz po zanurzeniu się do wnętrza, dowiedzieliśmy się, dlaczego – jaskinia nie jest w ogóle oświetlona, a jedyne światło pochodzi od latarek zwiedzających i przewodnika. Wygląd tego miejsca zrobił na nas olbrzymie wrażenie. Świadomość, że kiedyś płynęła tędy lawa, a my możemy oglądać teraz w praktycznie nie zmienionym stanie formy przez nią utworzone, sprawiła, że z zapartych tchem słuchaliśmy opowieści snutej przez przewodnika. Dowiedzieliśmy się m.in., że jaskinia rozciąga się na długość 200 m oraz osiąga głębokość 35 m. Stanowi jeden z najstarszych tuneli lawowych na Islandii.

Kolejnym punktem na trasie była czarna plaża Djúpalónssandur. Aby do niej dojść, musieliśmy przedostać się przez pola lawowe, po czym naszym oczom ukazał się wspaniały widok. W oddali ocean, a droga do niego prowadziła przez czarną plażę – czarny bazaltowy żwir. Mimo że stanowią go małe i gładkie kamyczki, należy jednak pamiętać, że miejsce to znajduje się na terenie wspomnianego wcześniej Parku Narodowego Snæfellsnes, dlatego nie wolno ich ze sobą zabierać!

W zatoce, gdzie chodziliśmy po bazaltowym żwirze, znajdowała się kiedyś wioska rybacka. Pozostałością po niej są 4 duże kamienie pozostawione przy wejściu na plażę: Amlóði (23 kg), Hálfdrættingur (54 kg), Hálfsterkur (100 kg) i Fullsterkur (154 kg). Podobno dawno temu rybacy testowali na nich swoją siłę. My też spróbowaliśmy!

Krater Saxhóll był następnym miejscem, do którego zmierzaliśmy. Jest jednym z najpopularniejszych kraterów na półwyspie Snæfellsnes. Aby dotrzeć na szczyt, zmierzyliśmy się z naprawdę dużą ilością schodów – w końcu góra ma 109 m n.p.m. Trud wspinaczki na krater wulkaniczny wynagrodził nam przepiękny widok rozciągający się z jednej strony na ocean, z drugiej na pola lawowe.

Po zejściu z krateru wsiedliśmy do samochodów i wyruszyliśmy w dalszą podróż. Po ponad półgodzinie dotarliśmy do kolejnego celu – wodospadu Kirkjufellsfoss. Jest to naprawdę malowniczy obiekt, przyciągający rzeszę turystów, zwłaszcza, że znajduje się tuż obok jeszcze słynniejszej atrakcji, czyli Góry Kirkjufell. Góra ta wyróżnia się od otoczenia swoim charakterystycznym kształtem. To, co czyni ją tak wyjątkową dla dużej liczby turystów, którzy uwielbiają fantastykę, jest fakt, że wystąpiła w serialu Gra o tron! Stanowi jeden z najsłynniejszych pejzaży półwyspu Snæfellsnes.

Mimo że widok był przepiękny, trzeba było ruszać w dalszą drogę. Ostatnią atrakcją w tym dniu były bazaltowe kolumny Gerðuberg. Przy tym punkcie podróży zaczął siąpić mały deszcz, jednak nie powstrzymało nas to przed wejściem na klify. W tym miejscu także oglądaliśmy otaczające je piękne widoki. Same kolumny mają wysokość 7-14 m i są tak naprawdę rzędem idealnie ukształtowanych sześciokątnych słupów, które przypominają wielki mur. Ciągnie się on na długość około 1 km.

Niektórych może ciekawić, dlaczego kolumny te mają tak bardzo symetryczne kształty. Odpowiedź ma źródło w ich powstawaniu, kiedy lawy spływały w tym miejscu równymi strumieniami. Następnie potoki te gwałtownie stygły i przyjmowały swe charakterystyczne kształty.