geoturystyka@agh.edu.pl

Islandia – Dzień 1

Nasza przygoda rozpoczyna się na lotnisku Balice w Krakowie, gdzie tuż przed odprawą część grupy przepakowuje swoje bagaże aby zmieścić się w limitach – na szczęście nie musieliśmy z niczego rezygnować. O godzinie 21 jesteśmy wzywani do odprawy która odbywa się sprawnie i zgodnie z planem wzbijamy się w powietrze. Nasz lot nie trwał długo bo w zaledwie 4 godziny dolatujemy nad Islandię. Lądujemy w Keflaviku gdzie mamy odebrać klucze do wynajętych samochodów, niestety pojawiły się pewne komplikacje które zmusiły nas do dłuższego pobytu na lotnisku niż byśmy chcieli – zwłaszcza biorąc pod uwagę że mieliśmy w miarę napięty grafik następnego dnia i chcieliśmy przed tym wypocząć.

Dzień pierwszy na Islandii zaczynamy w hotelu tuż przy lotnisku w Keflaviku, po 4 godzinach snu pora odwiedzić pierwszy punkt na naszej trasie – Midlina – Islandzki most między kontynentami. Most jest symbolem połączenia dwóch kontynentów: Europy i Ameryki Północnej, nowego i starego świata. Jest to 15 metrowy most łączący dwie ciągle oddalające się od siebie płyty kontynentalne  w tępię ok. 2,5 cm rocznie. W połowie zaznaczona jest granica, a na przeciwnych końcach znajdują się napisy: „Witajcie w Ameryce” i „Witajcie w Europie”. Pomimo niesamowitego uczucia podróży z jednego kontynentu na drugi, granica jest tylko symboliczna. Spędziliśmy w tym miejscu niecałe pół godziny robiąc zdjęcia, badając czy zauważymy jakieś różnice między kontynentami oraz chłonąc surowość Islandzkiego krajobrazu w pierwszym punkcie na trasie.

Jednak nasza podróż musi trwać dalej, także ruszamy do kolejnego punktu na trasie – Obszaru geotermalnego Gunnuhver. W drodze do niego mijamy jedną z licznych elektrowni geotermalnych. Sam obszar Gunnuhver to bardzo aktywny geotermalnie region z licznymi błotnymi jeziorkami i szczelinami ciągle wypuszczającymi obłoki gorącej pary.  Pomimo niewielkiej temperatury około 5°C było tam naprawdę ciepło, a sama para nie wydzielała nieprzyjemnego zapach jak w innych regionach Islandii które odwiedziliśmy w kolejnych dniach – głównie ze względu że woda w tym obszarze jest w 100% wodą morską ze względu na bliskość wybrzeża.

A skoro o wybrzeżu mowa, po kilkunastu minutach jakie spędziliśmy na obszarze geotermalnym przechodząc się po kładkach chroniących nas przed gorącą ziemia gdzie temperatury dochodzą nawet do 300°C, udaliśmy się na wybrzeże Islandii gdzie mieliśmy widok na wzgórze Valahnúkur oraz ryft kontynentalny wynurzający się z oceanu.

Kolejnym punktem na trasie też na wybrzeżu był Brimketill, czyli kocioł wyerodowany w zastygłej lawie. Legenda głosi, że staw/kocioł był regularnie zamieszkiwany przez olbrzymkę o imieniu Oddný. Platforma widokowa z widokiem na Brimketill znajduje się zaledwie kilka kroków od parkingu co bardzo ułatwiło nam dojście do niego. Stojąca woda w jeziorku w kontraście do wzburzonych fal oceanu kilka metrów poniżej nadaje temu miejscu niesamowitego uroku.

Nieplanowanym punktem na naszej trasie był jednak maar Grænavatn, którego nazwa jest tłumaczona jako Zielone Jezioro, co w dużej mierze oddaje cale jego piękno, a zwłaszcza zielonkawa piana na brzegach wynikająca z dużej zawartości siarki w wodzie. Spędziliśmy tam może z pół godziny przechodząc się wzdłuż brzegu podziwiając krajobraz.

Po tym krótkim i niespodziewanym postoju ruszyliśmy dalej w stronę naszego kolejnego punktu – obszaru geotermalnego w Seltùn. Podobnie jak wszystkie obszary geotermalne na Islandii, wizyta w Seltùn jest jak wejście do innego wymiaru. W Seltún zobaczyliśmy zarówno bulgoczące baseny błotne i parujące gorące źródła. W odróżnieniu od pierwszego obszaru geotermalnego który odwiedziliśmy, zdecydowanie w powietrzu można było czuć mocny zapach siarki którym można powiedzieć nasze ubrania przesiąkły.

Przedostatnim punktem na naszej trasie pierwszego dnia była piesza wycieczka w górę doliny Reykjadalur w Hveragerdi. Samo przejście w jedną stronę do gorącego źródła zajęła nam około godziny. Trasa jest stosunkowo łatwa, lekko pod górkę z częstymi w miarę płaskimi odcinkami. Trasa prowadzi wzdłuż kilku strumieni i parujących zboczy. Po wyczerpującym dniu najlepszą nagrodą była możliwość zrelaksowania się w gorącej wodzie o temperaturze około 40°C. Po półgodzinnej przerwie na kąpiel trzeba było ruszać dalej ze względu na słońce wiszące nisko nad horyzontem.

Ostatnim miejscem które odwiedziliśmy przed zameldowaniem w hotelu były pseudokratery Raudhólar. Woda z lawą ścierają się tworząc mieszkanki gazów. Te wybuchają pod stopniowo zastygających jęzorem lawy tworząc pseudokratery. Pseudo, bo prawdziwy krater ma dostęp do magmy we wnętrzu ziemi. Pseudokratery są niezwykle rzadkim zjawiskiem! Można je zobaczyć na Islandii (oraz w Masywie Centralnym we Francji), a potem to już tylko na Marsie. Przechodząc się po tym obszarze naprawdę mieliśmy wrażenie że znajdujemy się na czerwonej planecie, zwłaszcza że towarzyszył nam zachód słońca, a do samochodów wracaliśmy w ciemności.

Tak kończy się nasz pierwszy dzień na Islandii, w drodze do Reykjaviku gdzie znajduje się nasz hotel. Do zobaczenia kolejnego dnia, który zaczniemy od zwiedzenia stolicy!