Geotyda 2019

W szarości świtu, po nieprzespanej nocy nawet niewielka górka wydaje się wspinaczką. Mlaskające błoto uparcie próbuje przykleić buty do nierównej ścieżki, ściskany w dłoni kodeks stanowi jedyny drogowskaz. Inne zespoły wyprzedzają nas w milczeniu. Aż tu zza grzbietu wyłania się Rów Krzeszowic, a w nim morze mgieł i samotna wyspa Garbu Tenczyńskiego.

Dlaczego w ogóle 24 października się tam znaleźliśmy? Do Koła dotarła wieść, a nawet osobista prezentacja o Mistrzostwach Polski Geotyda 2019 – terenowej grze paragrafowej w okolicach Krakowa. Organizator dawał nadzieję na geoturystykę, charakter rozgrywki (opartej na szkoleniu do jednostek specjalnych) zapowiadał sporo wrażeń. Grzech nie spróbować.

geotyda-2019-2
Morze mgieł w Rowie Krzeszowic z samotną wyspą Garbu Tenczyńskiego

Nasze pierwsze zetknięcie z grami paragrafowymi przebiegło dość burzliwie. Kiedy w końcu udało się osiągnąć miejsce startu – klasztor Karmelitów Bosych w Czernej – powitała nas chmara mundurowych. Potem zbiórka w dwuszeregu, kilka wykrzyczanych słów… i to tyle, jeśli chodzi o objaśnienie zasad. „Co my tu robimy?” przebiegło przez myśl. „W co ty nas wpakowałaś?” błysnęło z oczu brata. „Zespół drugi!”. Idziemy. Organizator z uśmiechem wręcza nam egzemplarz kodeksu, na pocieszenie mówi, że za

geotyda-2019-6
Gra paragrafowa – opis trasy

>pierwszym razem może być ciężko i pyta, czy mamy jakieś pytania. Pierwsze instrukcje były proste: gra zdanie po zdaniu wskazywała drogę, po czym odsyłała do kolejnego numeru i przypisanego mu zdania. Później pojawiły się elementy kodu, a wybór trasy zależał od uważnych obserwacji terenu. Najpierw gra nauczyła nas, że „znajdź ścieżkę” nie znaczy „skręć w nią”. Że istnieją różne warianty trasy i wyborami innych zespołów nie należy się sugerować. Że z dziwniejszych zadań można nieraz zrezygnować, a przeoczona informacja jeszcze nie dyskwalifikuje, wystarczy odrobina dedukcji (i szczęścia).Mieliśmy sporo czasu na naukę. Liczona na 8 godzin trasa wiodła przez Czerną, Nową Górę, Ostrężnicę, Płoki, Lgotę i Gorenice. A dokładniej przez pola, lasy, cmentarze, opactwa, biblioteki, fontanny i wiejskie drogi. Od pewnego momentu już każdy napotkany człowiek był wcześniej pytany przez kogoś o drogę, rozpoznawał w nas graczy i oferował pomoc.

Geoturysta w Płokach
Geoturysta w Płokach

Liczyliśmy, że dotrzemy na metę, to była nasza ambicja na dziś. W tym celu do 14:00 musielibyśmy osiągnąć punkt kontrolny, którego nie było i nie było… Wreszcie, na skrzyżowaniu polnych dróg, pojawił się człowiek oparty o motocrossa. „Jesteśmy po czasie. Zawróci nas teraz…”. Nie zdążyliśmy jeszcze porządnie się rozczarować, kiedy z dołu padły słowa: „no w końcu! Jesteście na dobrej trasie, pierwsi. Pospieszcie się.” Nic tak nie dodaje energii po 7 godzinach marszu. Niewyprzedzeni przez nikogo wkroczyliśmy na metę, pełną już ludzi, którzy obrali błędną drogę. Z dumą i niedowierzaniem podajemy nasz kod. „Nie pilnowaliście czasu..?” – zagadkowe powitanie organizatora wyjaśniło się już po chwili.

„Tylko jeden zespół przeszedł całą trasę poprawnie, robiąc ledwie dwa błędy w kodzie. Niestety, zespół ten został zdyskwalifikowany za przekroczenie czasu rozgrywki. Na dotarcie do mety uczestnicy mieli 8 godzin, im zajęło to 8 godzin 11 minut. Zwycięzcą zostaje…”

W tym momencie dowiedzieliśmy się, że istniał jakiś limit czasowy!

Jesień w najpiękniejszej odsłonie
Jesień w najpiękniejszej odsłonie

Autor i zdjęcia: Ania Szreter