Wizyta w Kozach była aż nierealna. Pełen zaangażowania i pasji Prowadzący, zadowolony z możliwości spędzenia dnia z uczniami w terenie. Szczerze zainteresowani Licealiści, słuchający uważnie i z zaangażowaniem używający tak ołówków, jak młotków czy kompasów. Wreszcie Nauczyciele, którzy zaszczepili w nich tę ciekawość świata, a teraz sami słuchali nas z nie mniejszą uwagą. I nasi Koliści, łączący to wszystko w jedną całość. Krótko mówiąc – właściwi ludzie na właściwym miejscu! Nawet pogoda okazała się dla nas łaskawa, jakby chcąc wynagrodzić zeszłoroczną ulewę. Wtedy w Zalasie błoto aktywnie powstrzymywało każdy nasz krok, a teraz na warsztaty w Kozach i Dolince Racławki przypadły dwa chłodniejsze dni tej upalnej wiosny.
Rankiem 7 czerwca 3-osobową ekipą ruszyliśmy z mgr Jońcem spod A-0, by już na miejscu spotkać się z grupą. Spory zapas czasu miał nam pozwolić obadać wcześniej trasę po kamieniołomie… tymczasem parę zatorów, przebudowy i w efekcie ledwo zdążyliśmy przed Słowakiem. Z chorzowskiej szkoły podróżników tym razem przybyło 35 uczniów (klasy 2 liceum, specjalizacji geograficznej) i dwoje nauczycieli – Tomasz i Stella Fabjańscy.
Choć na 41 osób tylko Maciek i Tomek byli już kiedyś w Kozach, do kamieniołomu trafiliśmy bez problemu. W centralnym punkcie wyrobiska mgr Joniec rozpoczął swą opowieść o tektonice i powstawaniu fliszu. Następnie, obchodząc jeziorko, zatrzymaliśmy się pod imponującą główną ścianą. Tam już słowom i gestom towarzyszyły schematy, mające przybliżyć uczniom znajdywane we fliszu struktury. Po teoretycznym wstępie należało je… znaleźć! Podzieliliśmy się na grupy, by z bliska przyjrzeć się zapisanym w skale ripplemarkom, hieroglifom, pierścieniom Lieseganga czy utkwionym w piaskowcu kawałkom węgla. Wreszcie w ruch poszły młotki – każdy chciał znaleźć coś niezwykłego, polać kwasem solnym kalcytową polewę albo po prostu sprawdzić, jak skała wygląda od środka.
Niełatwo było nakłonić licealistów do dalszej drogi, w końcu jednak ruszyliśmy, by zamknąć pętlę wokół jeziora. Tam na chwilę kończyły się formy geologiczne, a zaczynały… poziomki. W drodze do drugiej ściany zaskoczył nas pożar traw – na szczęście dopiero się tliło, więc nasi prowadzący z młotkami w dłoni szybko zażegnali niebezpieczeństwo. Pod ścianą wyrobiska chwila odpoczynku i kolejne zadanie – szkic odsłonięcia. Przy okazji skorzystaliśmy z twierdzenia Talesa, by wyznaczyć wysokość ściany i uzupełnić skalę.
Dalej, za osuwiskiem i płytą piaskowca o kostkowej oddzielności, odsłaniał się wspaniały widok na Kotlinę Oświęcimską. W oddali majaczyły kominy Jaworzna i błyszcząca plama Jeziora Goczałkowickiego, ale przede wszystkim rzucały się w oczy połacia drzew. Widać stąd było, jak zielony jest Śląsk, chociaż chorzowskim uczniom nie trzeba tego raczej tłumaczyć.
Ostatni postój przeznaczyliśmy na quiz, w którym 4-osobowe drużyny sprawdziły swoją wiedzę geologiczną – tą ogólną i tą nabytą w trakcie warsztatów. Kiedy po długich zmaganiach udało się wyłonić zwycięzcę, została nam jeszcze chwila, by zrobić użytek z kompasów geologicznych. W końcu, po 5 godzinach spędzonych w terenie, pożegnaliśmy się – ustaliwszy już wcześniej listopadową wizytę Słowaka na AGH i zebrawszy garść pomysłów na przyszłoroczne warsztaty.
Ogromne podziękowania należą się przede wszystkim mgr Andrzejowi Jońcowi, który jak zawsze z pasją i zaangażowaniem poprowadził znaczną część dzisiejszych zajęć. Dr Felisiakowi dziękuję za wypożyczenie kompasów geologicznych, a Pani Prodziekan Adamiec za wsparcie finansowe. Wypożyczyć uczniom młotki zgodzili się Martyna Danch, Marysia Kośla i Kuba Kanigowski – dziękujemy! No i wreszcie członkowie Koła zaangażowani w organizację i przeprowadzenie warsztatów: Maciek Jeż i Tomek Pachół. Bez Was to by się nie udało. Powtórzmy to za rok!
Autor: Ania Szreter