Co było, a nie jest – grantowe wyprawy po zdjęcia

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr – powiedzenie to można kojarzyć głównie ze stron powieści Sapkowskiego, nie wiem, czy w naszym świecie też funkcjonuje. Ale na pewno działa. I krąży na skraju świadomości, kiedy kolejne zdjęcia zdają się ginąć w czeluściach trzeciego, cyfrowego świata…

W ramach kontynuacji serii niespodzianek, jakie los nam w tym roku zgotował, dotychczasowy kołowy fotograf z dnia na dzień wyprowadził się do… Gdańska. Druga osoba wyposażona w lustrzankę i dobre oko zrezygnowała z funkcji Opiekuna Koła. Sytuację uratowała Kasia Rzepka (zd. Wójcik), liderka pierwszego grantowego projektu, a od dwóch lat już absolwentka.

Wąwóz Zbrza
Wąwóz Zbrza

Pierwszy wyjazd odbył się w środę 29 lipca 2020, choć deszczowy poranek nie obiecywał wiele. Ale nie mogliśmy przebierać w terminach, mieliśmy do dyspozycji pół dnia wyrwane z przygotowań do podróży poślubnej. Przy wejściu do kopalni deszcz nawet pomógł, wydobywając kolory skał z gabionowego płotu (ilustracja jednego z zastosowań dolomitów ze Zbrzy). Pierwsze zdjęcia otula jeszcze wilgotny chłód, zaś na kolejnych tańczy słońce, rzucając jaskrawe cienie i po raz kolejny drwiąc z naszych planów. Najbardziej jednak zadrwiła z nich… pamięć aparatu, z którego w losowy sposób zniknęła część zdjęć.

Łom Pisarski
Łom Pisarski

Wszystkie dotychczasowe wyjazdy do Doliny miały jeden wspólny mianownik: deszcz. Dla geologa to nie problem, ale centymetrowej średnicy obiektyw nie radzi sobie w takich warunkach najlepiej i zdjęcia wykonane telefonem nie wystarczyły. Pozostawało poczekać na powrót z podróży, dać chwilę wytchnienia i raz jeszcze zwrócić się do Kasi… Tym razem spotkało nas miłe zaskoczenie, do wyjazdu niespodziewanie dołączyła Jola Pilch. Informację znalazła na stronie – takie przypadki motywują, by jednak pisać relacje takie jak ta!

Dajka neptuniczna ukryta w Łomie Karmelitów
Dajka neptuniczna ukryta w Łomie Karmelitów

Niedziela, 28 września 2020. Kolejne spotkanie bladym świtem na przystanku Bronowice SKA. Ten sam autobus linii 278, te same wioski mijane za oknem – ale też nowa twarz, poznawanie się i rozmowy wypełniające nam drogę. Już na miejscu przyśpieszyliśmy kroku – trasa długa, plan ambitny, a optymistyczna wersja zakładała powrót koło południa. Udało się, a jeszcze większym sukcesem było znalezienie owianej już niemal legendą dajki neptunicznej w Łomie Karmelitów. Trafiła na nią Jola i wyszło na to, że ostatnim razem zakończyliśmy poszukiwania może metr dalej, tylko za załomem…

Wyjazd okupiliśmy rozpadniętym butem i uszkodzonym aparatem. A zdjęcia… i tak zniknęły. Przynajmniej zdjęcia dajki. Czy my ją naprawdę widzieliśmy..?

Autor: Ania Szreter
Zdjęcia: Kasia Rzepka

GALERIA ZDJĘĆ