Działanie w Kole niesie ze sobą wiele korzyści. Można ciekawie spędzić wieczór, zobaczyć konferencję czy znaleźć amonita w strumieniu. Można wziąć udział w projekcie, poznać nowe zakątki uczelni i zajrzeć za wiele zamkniętych drzwi. Można wreszcie zrealizować granta, urzeczywistnić najbardziej niezwykły pomysł i zwiedzić kawał świata. Zasada jest prosta – im więcej w Koło wkładamy, tym dalej jesteśmy w stanie przez nie sięgnąć.
Wyjazd do Sankt Petersburga to jedna z możliwości, jaką – dzięki uprzejmości władz Uczelni na kilku szczeblach – otrzymują laureaci barbórkowej konferencji. Rok temu w kilkunastoosobowej delegacji Geoturystykę reprezentował Cyryl Konstantinovski Puntos, tym razem trafiła do niej Anna Szreter.
Kierunek wyjazdu wyznaczała konferencja International Forum of Young Researchers „Topical Issues of Rational Use of Natural Resources”. Organizowana przez Uniwersytet Górniczy w Petersburgu, zgromadziła głównie Rosjan, Polaków i Niemców, choć łącznie pojawili się tam studenci z 18 krajów. Od Chile przez Hiszpanię, aż po Indie. 15-minutowe prezentacje podzielono na 8 tematycznych sekcji (11 reprezentantów AGH wystąpiło w 5 z nich). Tłumaczenie na angielski i rosyjski (czasem płynące cicho z słuchawek, w innych sekcjach wtrącane pomiędzy zdaniami prelegenta) pozwoliło zapoznać się z badaniami naszych rówieśników z różnych części świata, zawsze też była szansa na pytania i dyskusję. 3 osoby z naszej Uczelni: Agnieszka Dzindziora, Grzegorz Jahn oraz Kuba Liszcz, znalazły się w tym roku na podium, a dla każdego udział stanowił niezwykłą szansę i ciekawe doświadczenie.
Ale konferencja to nie tylko wystąpienia – drugiego dnia Organizatorzy zabrali nas na wycieczkę po mieście, trzeciego natomiast odwiedziliśmy najstarszy z budynków Uniwersytetu, w którym miało miejsce uroczyste zakończenie. Z wycieczki szybko uciekliśmy – klimat miasta lepiej czuć z bliska niż zza szyby autokarów, a przewodników – w osobach dr Pawła Bogacza i Prorektora Jerzego Lisa – mieliśmy najlepszych możliwych. Z nimi przez te 3 dni przemierzyliśmy główne ulice i kanały miasta, które miało być jednocześnie Amsterdamem, Wenecją i Paryżem Północy. Od komunistycznych blokowisk na peryferiach po manifestujące bogactwo pałace w centrum. Przez bogato zdobione sobory, pod pomnikami Piotra I, wewnątrz wymykających się opisowi komnat Ermitażu. Mostami nad dostojną Newą, o tej porze roku niosącą jeszcze lodowe kry. Łączące to wszystko linie metra, położone 2 minuty jazdy pod ziemią (jazdy ruchomymi chodami, w opadającym pod kątem 45 stopni tunelu), same w sobie można było zwiedzać. Zwłaszcza najgłębszą Linię Czerwoną, ze stacjami zdobnymi jak sale Ermitażu, sierpami i młotami na ścianach czy wyłaniającym się z cienia popiersiem Lenina.
Najpiękniejsze okazy skał i minerałów widzieliśmy w Muzeum Geologicznym, mieszczącym się w głównym budynku Uniwersytetu. Najpiękniejsze, lecz nie najliczniejsze – bowiem całe miasto, mimo że położone wśród błot i rozlewisk, wzniesiono z kamienia. Granitowe chodniki, monolityczne kolumny o malachitowych cokołach, marmurowe fasady pałacy. Imponujące, przyciągające wzrok. Jakim kosztem wzniesione?
Po zakończeniu konferencji mieliśmy do dyspozycji jeszcze jeden dzień. Rozpoczął się wcześnie, bo już o 3:30 – tak należało wstać, by równo 6:20 wylecieć z dawnej rosyjskiej stolicy w kierunku… obecnej. Samolot z sierpem i młotem na poszyciu, malowane czerwienią linie na płycie lotniska, 2 godziny spędzone w autobusie, jaki można by spotkać w starych filmach. To inny świat, ale wciąż wart poznania. Przemierzyliśmy centrum, na ile starczyło nam czasu i sił. Przeszliśmy Placem Czerwonym, mijając mauzoleum Lenina i barwne kopuły Soboru św. Bazyla. Obeszliśmy Plac Defiladowy, mając wciąż nad sobą pozbawiony okien mur Kremla. Nie wsiedliśmy do żadnej z charakterystycznych żółtych taksówek, przemierzyliśmy za to parę stacji metra, docierając do miasteczka olimpijskiego i pod przeszklone wieżowce centrum biznesowego.
Wracając szóstego dnia do Warszawy, znaliśmy już smak czerwonego kawioru i tradycyjnych pierożków pielmieni. Trzaskanie lodu na Newie, mlaskanie błota pod stopami, świst zbliżającego się do stacji pociągu i energiczne rytmy ulicznych zespołów Petersburga. A także monotonne zawodzenie w soborach, tłumione nieco przez zakładane na głowę chusty. Rozedrgany blask świec przed ikonami, jasne do późna niebo i ciemne zaułki ulic. Pewnie każdy inaczej odebrał te pełne sprzeczności miasta, ale poczuł je najpierw wszystkimi zmysłami, przemierzył, poznał, zobaczył.
Dziękujemy Uczelni za tę możliwość, a wszystkim Kołowiczom i przyszłym Kołowiczom polecamy. 59 Konferencja Studenckich Kół Naukowych Pionu Górniczego już w grudniu!
Autor: Ania Szreter