Była jeszcze noc (4.00) kiedy wyruszaliśmy z hotelu na pustyni w Saint George, w południowo-zachodniej części stanu Utah, by zobaczyć głębie jednego z cudów natury. Wsiadłam do autobusu wraz z towarzyszącą mi od kilku dni grupą Azjatów. Za kilka godzin po przetransportowaniu się do stanu Arizona na North Rim of Grand Canyon miałam doświadczyć niesamowitego widoku, przenikającej i nieogarniętej przestrzeni. Wrażenie faktycznie było piorunujące. Zwłaszcza, że końcowa droga była niepozorna, bowiem północna część Wielkiego Kanionu jest zalesiona oraz trudniej dostępna (świadczy o tym fakt, iż w 2011r. odwiedziło ją zaledwie 10% spośród 4,3 mln odwiedzających park narodowy).
Przez ostatnią godzinę jedyne co można było dostrzec to ogromne połacie lasu. Ten czas sprawił, że podniecenie tylko narastało, by w końcu po przejściu kilkuset metrów z parkingu przez Grand Canyon Lodge do Bright Angel Point sięgnęło granic. Rozciągająca się przede mną przestrzeń była nieskończona, a wschodzące słońce tylko wzmacniało to wrażenie. Nad Wielkim Kanionem unosiła się lekka majacząca mgła. Rozmywała ona warstwy wycięte przez rzekę Kolorado. Niesamowite było wyobrazić sobie siłę rzeki wciąż wkuwającej się w podłoże kolejnych warstw prekambru.
A to wszystko zaczęło się 5-6 milionów lat temu, kiedy powierzchnię Płaskowyżu Keibab przeciął uskok, w który wdarła się rzeka. Kolorado zaczęła pełnić główną rolę. Dzięki erozji wgłębnej i ciągle wypiętrzającemu się terenowi powstawał przełom antecedentny. Po milionach lat zdążyła odsłonić prawie czterdzieści poziomych skalnych warstw, tworząc kanion i odsłaniając skały samego prekambru. Współcześnie rzeka nie ma już takiej siły, ponieważ erozja została spowolniona przez budowę w jej górnym odcinku tamy Glen Canzon. Jednak niszczenie ścian przez obsypywanie oraz rozluźniającą skały siłę korzeni nadal trwa. Aktualnie różnica poziomów w jego najgłębszym miejscu wynosi 1,6 km, a najszerszy fragment ma 29 km.
Park Narodowy Wielkiego Kanionu należy do najliczniej odwiedzanych na świecie. Jest to dowodem znakomitego zagospodarowanie turystycznego, jego walorów, a przede wszystkim umiejętnego wykorzystania potencjału geoturystycznego. Sposób jego promocji został znakomicie opracowany i wprowadzany systematycznie przez lata. To miejsce wzbudzało kontrowersje od samego odkrycia pod koniec XIX w., kiedy pojawili się pionierzy eksplorujący zachodnie wybrzeże USA. Byli tacy, którzy chcieli utworzyć tam kamieniołomy, poszukiwacze złota. Przedsiębiorcy mieli twardy orzech do zgryzienia próbując zgadnąć jak wykorzystać z zyskiem potencjał Wielkiego Kanionu. Osiedlił się tam William Wallace Bass, który zaczął przyjmować turystów. Przyczynił się także do budowy dróg i hoteli. Turyści przyjeżdżali tam tłumnie już przed założeniem parku narodowego w 1919r. Jego sukces to także świetna lokalizacja, bowiem bliskość Las Vegas oraz Phonix wpływa znacznie na ruch turystyczny. Można go zobaczyć w ciągu jednego dnia- samochodem, z lotu ptaka, czy też przyłączyć się do masowej turystyki i wsiąść do autokaru. Zaledwie godzina spędzona nad Wielkim Kanionem pobudza wyobraźnie i sprawia, że chce się więcej. Niestety nie dane mi było udać się w trekking do koryta rzeki, ale w końcu mam powód, żeby tam wrócić, co na pewno kiedyś się stanie.
Autor: Marzena Wójtowicz