VERCORS'98
 

czyli staż ratownictwa jaskiniowego
Marcin Krajewski.

Cała ekipa   W dniach 22.10 do 01.11.1998 r odbyło się we Francji w masywie Vercors szkolenie szefów grup ratownictwa jaskiniowego. Kurs został zorganizowany przez Speleo Secours Francais (SSF). W zajęciach brali udział jaskiniowcy z całej Francji, przedstawiciele francuskiej żandarmerii i straży pożarnej. Na zaproszenie SSF w kursie wzięło udział czterech grotołazów z Rumuni i pięciu z Polski. W skład naszego zespołu weszli instruktorzy taternictwa jaskiniowego delegowani z ramienia PZA: J. Kućmierz (KKTJ), M. Czart (KKTJ) oraz M. Krajewski (AKG) oraz dwóch ratowników TOPR: R. Kubin i M. Józefowicz. Kierownikiem całego zamieszania był Pierre Rias ratownik SSF. Szkolenie trwało tydzień. Pierwszego dnia przeprowadzono unifikację technik ratowniczych oraz zajęcia praktyczne na ścianie budynku. Zajęcia te miały sprawdzić czy wszyscy kursanci posługują się tymi samymi technikami. Wszelkie różnice natychmiast korygowano. Chodzi o to aby każdy kursant niezależnie od tego gdzie się znajdzie i co ma zrobić, wszelkie elementy techniczne wykonywał w ten sam sposób.
Unifikacja technik   W kolejne dni zajęcia były prowadzone głównie w jaskiniach pionowych rzadziej w poziomych. Pierwsze przejścia jaskiniowe odbywały się najczęściej w 7-mio osobowych grupach prowadzących samodzielne akcje ratownicze. Na każdą grupę przypadało dwóch instruktorów służących radą a w razie potrzeby czynną pomocą. Najczęściej jeden z nich był poszkodowanym i oprócz wątpliwej przyjemności wyjechania na górę w noszach cały czas kontrolował wszystkie czynności. W końcu chodziło o jego życie. Wieczorem wykład do późnych godzin. Kolejne dni wyglądały podobnie tylko jaskinie się zmieniały. Pod koniec kursu “wodzowie” ogłosili konkurs na pomysł przeprowadzenia akcji ratowniczej z zaangażowaniem sił wszystkich grup. W “przetargu” wzięły udział trzy ekipy francuskie, rumuńska i polska. Wygrała nasza koncepcja. “Wielka akcja” kierowana była z powierzchni gdzie w specjalnie przystosowanym ogórku sztab ludków telefonicznie wydawał komendy. Poszczególne ekipy ratowników miały przydzielone odcinki za które odpowiadał kierownik grupy. Akcja została przeprowadzona całkiem sprawnie. Niewątpliwą atrakcją był gwałtowny przybór wody dodający heroizmu całej akcji. Dodatkowo najnowsze techniki polegające właściwie na rezygnacji z asekuracji (nie chodzi tu o liny poręczowe ale o dodatkową asekurację; wyjątek stanowiły kruche progi i studnie) podnosiły poziom adrenaliny który dopiero spadł pod wpływem litrów wina wypitych po akcji.
Ruchomy balans   Najczęściej używaną obecnie techniką transportu pionowego w jaskiniach jest balans założony na jednej linie naciągniętej na repkach. Transport z studni w korytarz odbywa się za pomocą flaszencuga (nie chodzi tu o pociąg do flaszki) z systemem bloczków odciągowych lub ruchomego balansu założonego na pojedynczej tyrolce naciągniętej na rolkach (bez hamulca). Przy pierwszym zetknięciu z tymi technikami włos się jeży. Trzech gości plus nosze na jednej linie napiętej na repkach – kilka lat temu wyznawcy takich technik zostaliby posądzeni o niewierność w ideały taternickie i spaleni na stosie. Jednak przy bliższym poznaniu okazuje się, iż takie postępowanie ma solidne podstawy teoretyczne i praktyczne wynikające z wielu prowadzonych akcji ratowniczych i sprawdzianów przeprowadzonych na urządzeniach testowych Petzla. Kiedy zdarzyło się że nie potrafili czegoś udowodnić podpierali się statystyką – nigdy się nie urwało, więc jest dobre! Taka rezygnacja z używania asekuracji ma wymierne korzyści w czasie prowadzenia akcji. Potrzeba mniej ludzi i sprzętu co przyspiesza akcję. Ma to niekiedy zasadnicze znaczenie dla stanu poszkodowanego. 
Tyrolka   Myślę, iż należy podziwiać profesjonalizm ratownictwa górskiego i jaskiniowego we Francji a także ścisłą współpracę najróżniejszych ekip ratowniczych z służbami państwowymi. Polska pod tym względem jest w 3-cim świecie co objawiło się przy ostatnich powodziach.

   Niewątpliwie cały kurs był wielką przygodą. Dodatkowo piękno masywu Vercors z jego dzikimi zarośniętymi sosnowym lasem zboczami z głębokimi wąwozami, wodospadami i jaskiniami tam położonymi sprawiły niezapomniane wrażenia z wyjazdu. 

   Tak więc Panie i Panowie uczmy się technik autoratownictwa i ratownictwa. Kto wie może na jakimś wyjeździe czy wyprawie nasze umiejętności uratują komuś życie (lub skrócą cierpienie – w razie braku umiejętności). Obserwując działania w ruchu jaskiniowym można zauważyć coraz większą ilość wypadków a nie zawsze tam gdzie jedziemy są należycie wyszkolone ekipy ratownicze i trzeba pomóc sobie samemu. 

szuf