Na przełomie lipca i sierpnia
1999 r. udało mi się zrealizować wyjazd w góry
Pamiru, na najdujący się na pograniczu Kirgizji
i Tadżykistanu 7-tysięczny szczyt Pik
Lenina. Leżący
w Azji Środkowej potężny system górski znany
pod nazwą Pamir w większości znajduje się na
terytorium w/w krajów powstałych z rozpadu
ZSRR, jego część wschodnia - na terenie Chin a
południowa na terenie Afganistanu.
Dzięki
dogodnemu dojazdowi, braku większych trudności
technicznych i zacnej wysokości szczyt ten
cieszy się dużą popularnością w całej
Europie i nie tylko. Na miejscu spotkać można
najwięcej: Rosjan, Polaków, Czechów ale również
Francuzów, Greków, Hiszpanów, Niemców, Turków
i in. Dla narciarzy atrakcję stanowi N-ściana,
która posiada ok. 3 tys. m. przewyższenia ma ok.
4 km szerokości ze średnim nachyleniem 50
stopni.
Najtańsza
trasa dojazdu z Polski wiedzie koleją poprzez:
wariant I: Białoruś,
Rosję, Kazachstan i po części Kirgistan lub
wariant II nieco
krótszy: w Kazachstanie kierować się na
Taszkient czyli dalej przez Uzbekistan.
My omijaliśmy
Uzbekistan ze względu na bezpieczeństwo. Jazda
ponad 4 doby miejscowym pociągiem stanowi nie
lada atrakcję. Dzięki pociągom bezprzedziałowym
/plackarki/ ma miejsce integracja z resztą pasażerów.
A wsiadający na większości przestojów handlowcy
zaskakują różnorodnością oferowanych towarów
począwszy od żywności a skończywszy na
ubraniach, zabawkach.
Najlepiej
dotrzeć do Biszkek /stolica Kirgizji/ skąd
korzystnie - szybko i tanio samolotem (Jakowlew
40) do Osz /600 km/ ostatniej miejscowości
przed górami gdzie można uzupełnić braki żywnościowe
i nie tylko. Z Osz dalej /ok. 180 km/ prowadzi już
tylko jeden środek transportu samochód
terenowy. Przejazd przez scenerię ogromnej
doliny Aczik Tasz zawieszonej na wysokości
ok. 3 tys. m.npm stanowi samo w sobie niesamowitą
atrakcję.
Praktycznie
wszelkie niezbędne formalności typu obowiązkowa
rejestracja w Kirgizji, zezwolenie na wjazd do
przygranicznej strefy militarnej z Chinami /SaryTasz/,
opłaty w górach na treka lub wejście szczytowe
udało nam się załatwić jeszcze w Polsce
poprzez Internet co znacznie zaoszczędziło nam
czasu, nerwów i pieniędzy. W stolicy Kirgizji
Biszkeku jedynie odebraliśmy czekające już
papiery w firmie turystycznej zajmującej
się organizacją i załatwianiem wyjazdów /raczej
dla westmanów/ typu: canioning, climbing,
rafting, paraglaiding, itp. My tylko załatwiliśmy
u nich niezbędne dokumenty oraz rezerwację na
lot do Osz.
Po noclegu w
hotelu w Osz za 1$ i zrobieniu zakupów żywnościowych
typu warzywa, owoce /melony, arbuzy, winogrona/
zaczęliśmy negocjować cenę przejazdu na Polanę
Ługową miejsce bazowe. Samochód, który
wynajeliśmy aby nas zawiózł a był to gaz
taki mały "busik" terenowy 4x4 co
chwilę się psuł, dwa razy złapał gumę, olej
wyciekał z miski, silnik był nagminnie
zatrzymywany i chłodzony wodą z rzeki górskiej
co jednak nas nie martwiło gdyż całodniowa
droga stała się przez to mniej męcząca,
robiliśmy mnóstwo zdjęć a widoki szeroką
doliną Aczik-Tasz rozległą na 40 km. dostarczały
niesamowitych wrażeń wzrokowych.
Wreszcie udaje
nam się dotrzeć na 3800 - Polana Ługowa
miejsce skąd każdy udający się w kierunku
szczytu musi zastartować. Na polanie spotykamy
ok. 15 namiotów w obozie komercyjnym to
westmani korzystający z usług Rosjan oraz kilka
pojedynczych namiotów w tym również z Polski.
Większość namiotów jest pusta. Ich właściciele
poruszają się prawdopodobnie pomiędzy wyższymi
obozami I a III. I my rozbijamy 1 z 3 naszych
namiotów, który jednak później będziemy
musieli przenieś wyżej, aby wystarczyło kopułek
na kolejne obozy.
Na Polanie Ługowej
porośniętej trawami i różnymi kwiatami
spotykamy pasącego się jaka zwierzę
przeznaczone do dzwigania ciężarów w górskim
terenie. Jak się dowiadujemy stawka wynosi 0.5$
za 1 kg transportu do I (obozu pierwszego) czyli
na 4300 m. npm.
Jako, że nie
mamy aklimatyzacji i nikt z nas trojga nie był
na takich wysokościach musimy przyjąć taktykę
powolnego zdobywania wysokości, tzn. zakładać
kolejne obozy, a następnie schodzić w dół dla
lepszej aklimatyzacji.
Choć pogoda
nie jest najlepsza (duże zachmurzenie opady
deszczu), to jednak by nie tracić czasu
przechodzimy z Ługowej przez przełęcz,
trawersujemy po piargach rzekę lodowcową, by
wreszcie znaleść się w krainie wiecznego śniegu
na lodowcu Lenina. Po 2 h doprowadza on nas na
morenę boczną, na której znajduje się I.
Zaczynają się różne objawy braku
aklimatyzacji, które lekko opóźniają kolejne
wyjście. Pomijając objawy choroby wysokościowej,
poruszanie się na takich wysokościach nieco różni
się od przejść w Tatrach. Tu po 5h można być
całkowicie wyrypanym, niezdolnym do dalszego
działania, a każdy kilogram na plecach pogłębia
tą sytuację. Bardzo pomocne są kije
teleskopowe odciążające w dużym stopniu stawy
kolanowe.
Teraz wiem po
co zabrałem czapkę, okulary, krem UV
wreszcie pojawia się słońce i zaczyna od razu
dawać o sobie znać - temperatura wzrasta do 30
stopni Celsjusza . Każda nie osłonięta część
ciała jest b. podatna na opalenie. Najlepiej
poruszać się wczesnym rankiem lub późnym popołudniem,
nie tylko ze względu na ostre słońce ale również
stan śniegu, szczelin i liczebność grup na
grani, przecież nie obojętnej na lawiny. Po
kolejnych kilku dniach dostajemy się do II
5300.
Droga do II
wiedzie poprzez górną częścią Lodowca
Lenina, dalej szeroką N-ścianą grani Lenina.
Tu występują trudności techniczne: odcinki o
dużym nastromieniu pokonywane w zależności od
warunków z asekuracją lub bez, szczeliny o różnym
stopniu trudności, te najtrudniejsze były zaporęczowane
/poręczówki, śruby lodowe, kotwice lodowe, lub
drabiny aluminiowe/ Całe przejście jest narażone
na lawiny. Tak więc czekan, raki, własny kawałek
sznura mogą być pomocne na tych stromszych
odcinkach śnieżno-lodowych.
W 1991 r. na
nieco niżej położony niż obecnie camp II nastąpił
obryw olbrzymiej ilości seraków z grani co
spowodowało wielką tragedię zasypanie
przez lawinę wszystkich przebywających w obozie
alpinistów. Obecnie obóz jest usytuowany wyżej,
dalej od grani. A część namiotów rozbitych
jest jeszcze wyżej na podłożu skalnym to
ma być najbezpieczniejsze miejsce w II.
W II campie
organizm bardzo ciężko się regeneruje Z obozu
najlepiej widać dojście grańką do III (6200 m.
npm) i szczyt. Z II najlepiej albo szybko atakować
szczyt albo schodzić w dół. W ciągu dnia jest
tam upał nie do wytrzymania, nie ma się gdzie
schować przed słońcem a organizm właściwie
się nie regeneruje. W II po nocnych przymrozkach
i opadach śniegu zamarza jedyny ciek wodny spływający
po skale. Trzeba topić silnie zmrożony śnieg
przez co podgrzanie wody trwa znacznie dłużej i
oczywiście jest nie bez znaczenia dla gazu.
Kartusze nabijane zachowują się dobrze, przydała
by się osłonka przed wiatrem.
Po dniu
regeneracji w II wraz z Kvapim wyruszyłem na
Razdielną - ja wszedłem na przełęcz pod
Razdielną gdyż szło mi się b. wolno a Kvapi
na szczyt - Razdielną. Następnie po spędzonej
nocy zeszliśmy w dół dla odpoczynku przed
ostatecznym atakiem szczytowym. Ja zszedłem do I
a Kvapi niżej na Polanę Ługową. Kilka dni
restu spędziliśmy w oczekiwaniu na lepszą
pogodę /opady śniegu/. W I spotkaliśmy się z
Gośką, która już nieco zaczęła się
niepokoić. Przekonaliśmy ją żeby poszła z
nami do II i wyżej. Tak więc tym razem podejście
do II zrobimy w komplecie.
Po dotarciu do
II pogoda się znacznie pogorszyła. Przez 2 dni
ostro padał śnieg i wiał wiatr. Kopułki z
trudem trzymały się na wietrze a spadający śnieg
co kilka godzin trzeba było odgarniać ze ścianek
namiotu. Jedyna droga prowadząca z I została całkowicie
zasypana i było konieczne wytyczenie nowej drogi
- oczywiście z asekuracją.
Obóz III jest
usytuowany ok. 10 min. poniżej szczytu
Razdielnaja - 6148 mnpm. Jest to już wysoka grań
na której ostro wieje i nawet świecące słońce
nie podnosi temperatury, która w dzień wynosi
sporo poniżej zera. Po zachodzie słońca
temperatura spada momentalnie do ok. 20st.C .
Dla zabezpieczenia się przed odmrożeniami niezbędne
jest posiadanie ciepłej odzieży: kurtka
puchowa, łapawice, ciepłe buty typu skorupy.
Z III można
uderzać na szczyt lub założyć jeszcze jeden
pośredni obóz tzw. III wysuniętą. 400 m wyżej
jest dogodne miejsce do rozbicia namiotu.
Niedaleko III spotkałem 3 zniszczone przez wiatr
namioty, które już chyba tam pozostaną. Z III
(6200 m. n.p.m.) na szczyt trzeba jeszcze się
trochę wspiąć po czym ok. siedmiokilometrowa
monotonna grań wyprowadza na niepozorny szczyt z
małym kopczykiem i chorągiewką.
Zejście
odbywamy błyskawicznie. Po ok. 20 dniach w górach
zaczyna się czuć przesyt i chętnie opuszcza się
srogi klimat górski udając się w niższe, przyjaźniejsze
partie dolin.
Podczas rozmów
z poznanymi w górach osobami dowiedzieliśmy się
o możliwości powrotu do Moskwy drogą powietrzną
za niewielką kwotę rzędu 100$. Jako że byliśmy
lekko zmęczeni, mieliśmy niewiele czasu na powrót
i jeszcze w pamięci pozostała jazda ponad 4
doby w 30st. upale w pociągu, więc bez
zastanowienia wybraliśmy lot samolotem. Po wielu
perypetiach w czasie powrotu z doliny i również
na lotnisku udało nam się znaleźć na dworcu w
Moskwie. Jako że w Moskwie mieliśmy kilka
godzin do odjazdu pociągu to zwiedziliśmy Plac
Czerwony, czyli w naszym przypadku Mauzoleum
Lenina oraz inne ciekawe i mniej ciekawe obiekty
głównie sakralne.
|