W ostatni weekend lutego 2004 miał odbyć się kurs kartowania jaskiń. Tak też się stało a ja miałem przyjemność (w pełni tego słowa znaczeniu) w nim uczestniczyć. Wszystko zaczęło się piątkową wieczorową porą w "niezłej"" siedzibie STJKW. Z niedużymi problemami trafiłem do siedziby tegoż klubu gdzie spotkałem parę znajomych twarzy przede wszystkim ludzi z naszego klubu. Po krótkiej aklimatyzacji rozpoczęto oficjalną cześć kursu. Wprowadzenie polegało na omówieniu głównych celów i założeń kartografii. Wszystko przebiegało w luźnej i przyjaznej atmosferze co jakiś czas przerywanej dowcipnymi stwierdzeniami z obydwu stron. Po omówieniu wszystkich istotnych informacji, które przydadzą się młodym adeptom kartowania zakończyliśmy oficjalną cześć wykładu. Co poniektórzy bardziej wnikliwi dyskutowali na tematy niedawno poruszane. Dalsza część kursu będzie kontynuowana następnego dnia o 9 rano (!) w jaskini "Wierzchowskiej Górnej". Po dogadaniu szczegółów dalszych działań i ustaleniu co do możliwości wspólnego jutrzejszego wyjazdu towarzystwo się rozeszło. Co bardziej wytrwali kończyli rozmowy przy "złotym" napoju do późnych godzin nocnych.
W sobotę rano po drobnych problemach z dojazdem, których to nigdy mało, dotarliśmy troszkę spóźnieni pod otwór jaskini, gdzie już dość spora liczba kursantów dobrana w pary kartowała rozwieszone na drzewach numerki od 0 do 16 zamykające się w cykl. Szybko zgłosiliśmy się po potrzebny nam sprzęt i zapoznani z jego obsługą oraz celem naszego ćwiczenia przeszliśmy do praktycznego wykorzystania naszej wiedzy, dopiero co poznanej poprzedniego dnia. Dość sprawnie posługując się parcianą taśma i busolą dokonaliśmy pomiaru terenu przed jaskinia. Po szybkim przebraniu w strój "wieczorowy" zanurzyliśmy się w otchłani jaskini. Tam zgodnie z zaleceniami dostaliśmy fragment jaskini, który należało zmierzyć. Sprawa wyglądała dość podobnie do tego co robiliśmy na zewnątrz z małymi wyjątkami mianowicie: było dużo ciemniej, wilgotniej i wybór punktów pomiarowych był ustalany przez nas a co za tym idzie występowały czasem problemy z techniczną formą odczytów danych z przyrządów. W tym miejscu zaznaczam, że pozbyliśmy się parcianej taśmy i busoli na rzecz dużo wygodniejszego i bardziej tajemniczego przyrządu jakim jest "sunto". Pomiary przebiegały w niezwykłe miłej atmosferze wspomaganej pogawędkami z członkami innych zespołów pomiarowych. Po zakończeniu "zabawy" w jaskini wszyscy udali się na obiad. Po przerwie obiadowej spotkaliśmy się ponownie w siedzibie klubu STJKW w celu wyciągnięcia jak najwięcej z naszych zapisków jaskiniowych. Tak więc cały wieczór przebiegał w atmosferze liczenia. Nasze wysiłki intelektualne przerywane były wykładowymi informacjami, które uzupełniły luki w naszej wiedzy i przekazały dużo istotnych informacji po części praktycznej. Niestety tego samego dnia nie udało nam się już przedstawić wizualizacji graficznej naszych starań.
W niedziele rano stawiliśmy się prawie punktualnie w siedzibie STJKW aby dokończyć napoczętą poprzedniego dnia prace. Dokonaliśmy końcowych obliczeń i przeszliśmy do długo oczekiwanego momentu rysowania planów jaskini. I wreszcie mogliśmy zobaczyć jak z naszych cyferek powstaje to co widzieliśmy na własne oczy wczorajszego dnia. Nie obyło się bez niespodzianek w formie "lustrzanych" odbić planów czy zamiany kierunków azymutów. Wszystko to jedna zostało wyjaśnione a zaistniałe błędy wytłumaczone. Na koniec dowiedzieliśmy się o większych możliwościach kartografii oraz o problemach wynikających z przedstawienia na planie dość osobliwych forma korytarzy jaskiniowych. Poznaliśmy też moc komputera, który to potrafił w ciekawy sposób zinterpretować nasze dane pomiarowe i przekazać nam dwu i trój wymiarowe obrazy jaskiń poddanych pomiarom.
Kurs uważam za udany i naprawdę fajny. Poznałem podstawy mierzenia jaskini i tworzenia planu na podstawie własnych notatek. Biorąc pod uwagę świetną atmosferę panującą podczas całego kursu na pewno pozostanie on w mojej pamięci na długo.
fusu
|