Akademicki Klub Grotołazów | http://www.akg.agh.edu.pl/ |
Termin: 19-16.08.2014 W dniach 9-16 sierpnia 2014 roku odbył się długo wyczekiwany przez nas (a dokładniej przez Anię, Kubę , Miłosza i Justynę) obóz tatrzański pod czujnym okiem Wielbłąda. Nasza baza mieściła się na Polanie Rogoźniczańskiej, która jest znakomitym miejscem wypadowym do zaplanowanych jaskiń. Po szybkiej aklimatyzacji udaliśmy się do namiotów rozmyślając o pierwszym dniu akcji. Po dosyć długim pakowaniu wyruszyliśmy późnym rankiem w stronę Doliny Kościeliskiej. Przemieszczając się w kierunku Kobylarza i zarazem naszej pierwszej jaskini - Jaskini pod Wantą, nie marnując chwili, zapoznawaliśmy się z topografią Tatr. Kierując się kwiecistymi opisem dojścia do jaskini błądziliśmy nieco do otworu znajdującego się na zboczu Dolinki Litworowej. Jaskinia, zwana również Litworowym Dzwonem, ze względu na kształt jeden z sal, nie okazała się wymagająca, jednak jako, że był to nasz pierwszy cel/raz poruszaliśmy się dosyć wolno. Kolejnego dnia naszym celem była Wielka Litworowa. Po szybkim dojściu rozpoczęliśmy zjazd, pragnąc jak najszybciej uzupełnić brakujące zapasy wody, której, jak się okazało, w jaskini było pod dostatkiem. Po pokonaniu I Pięćdziesiątki postanowiliśmy zregenerować siły spożywając (co niektórzy, bo nie wszystkim było dane;P) zupkę oraz stopioną czekoladę z dodatkiem wody jaskiniowej. Dostając się do dna Studni Flacha zdecydowaliśmy się zakończyć penetrację na tym odcinku. Deporęcz jaskini trwała chwilę, gdyż rozwiązywanie węzłów z łączenia lin to nie lada wyzwanie. Następnego dnia naszym punktem docelowym była Jaskinia Lodowa Litworowa. Poszukując pionowej szczeliny wejścia okazało się, że identyfikacja ścieżki za konkretnym dużym głazem wśród innych dużych głazów nie jest tak oczywista. Mieszcząca się w Ratuszu Mułowym jaskinia witała nas 50-metrowym meandrem, który należał do jej najprzyjemniejszych fragmentów. Osiągnęliśmy nasze zamiary dochodząc do połączenia z resztą systemu Ptasiej. Dzień ten mieliśmy zakończyć zjazdem Progiem Mułowym. Niestety częściowo z przyczyn technicznych, częściowo z warunków pogodowych zrezygnowaliśmy, co było dobrą decyzją mając na uwadze burzę, która pojawiła się wkrótce potem. Tak więc pozostał przed nami długi powrót szlakami, a pogoda nie rozpieszczała nas w czasie powrotu do bazy. Po dotarciu na polanę, mająca rozgrzać nas nalewka zaowocowała dyskusją na temat nieznanych powszechnie wątków z życia prywatnego królów Polski, jak i wspomnieniami z dzieciństwa z rodzaju moja pierwsza dziura w koszu na śmieci.. Na wtorek zaplanowany został dzień restowy, który to, jak zwykle bywa, upłynął szybko. Poświęciliśmy go na pogłębianie wiedzy. Tematyka tym razem jak najbardziej jaskiniowa. Po omówieni niebezpieczeństw, jakie możemy napotkać w jaskiniach i wskazówkach w szacowaniu czasu grotołażenia, używając siły wyobraźni, poręczowaliśmy wiatę na polanie. Po zaporęczowaniu i dęporęczy kilku wiato-studni pozostała kolacja i sen. Powrót na szlak. Pierwotnie naszym celem była Marmurka jednak obserwując coraz mniej korzystne zmiany pogodowe zdecydowaliśmy się na Jaskinie Ptasią. Była to nasza najszybsza akcja, gdzie plan działania sprawdził się niemal w 100%. Dostaliśmy się tam do Sali Dantego. Jako, że pogoda pogarszała się z minuty na minutę, szybko powróciliśmy na bazę, gdzie rozpoczęliśmy ucztę, na której królował tuńczyk w przeróżnym towarzystwie. Noc ta nie należała do spokojnych. Obwarowane namioty chciały niewątpliwe udać się z nami w niezapomnianą podróż. Nie w pełni świadomi co działo się na zewnątrz namiotów, jak i w środku, obudziliśmy się gotowi do zdobycia Jaskini Marmurowej. Nie byliśmy zmęczeni dojściem, które nie było zbyt skomplikowane, a jednak zarzęziliśmy raz jeszcze w czasie kursu, docierając do Marzenia Prezesa. Obawy co do zacisku, prowadzącego do Studni Kandydata, okazały się nieuzasadnione, gdyż prezentował się on dosyć "szeroko". W czasie eksploracji jaskini wszyscy odczuli nadmiar wody; w końcu nie bez powodu jedna z sal nazwana jest Salą Deszczu. Poręczując jaskinie zostało zawiązane kilka precli-ósemek, które ewidentnie świadczyły o potrzebie odwiedzenia
Zajazdu u Józefa do którego udaliśmy się zaraz po zejściu z gór. Jako, że nazajutrz czekał nas najcięższy dzień udaliśmy się
do Zakopanego na drugi obiad, odkrywając istnienie techno metalu. Ostatni dzień to trawers Czarnej, przed którym pogłębiano
niezbędną umiejętność grotołaza tzn. odbywały się liczne szacowania czasu jej przejścia.
|
|
Copyright © 2002 by Akademicki Klub Grotołazów |